Wieczór pełen skrajnych emocji w Teatrze im. Wilama Horzycy w Toruniu

W piątek, 17 listopada 2017 roku, mieliśmy przyjemność wziąć udział w popremierowym pokazie sztuki pt. ,,Skrzywienie Kręgosłupa”  w Teatrze im. Wilama Horzycy w Toruniu.
Na miejsce dotarliśmy trochę za wcześnie, ale dzięki temu zobaczyliśmy to piękne miasto po zmroku. Uwadze nie umknęła świątecznie przybrana, listopadowa choinka, która wprowadziła nas w lekkie osłupienie. Lekkie, bo to prawdziwe miało dopiero nastąpić…

Spektakl rozpoczął się o 19:00. Nagle zgasły światła, a już po chwili w odrętwieniu patrzyliśmy na pierwszą scenę. I na kolejną. I kolejną. I kolejną. W szoku trwaliśmy niemal do końca, a i po wyjściu nie było słychać zbyt wielu rozmów.
,,Skrzywienie Kręgosłupa” było… mocne. Bardzo.
Cała 1,5 godzinna sztuka kipiała od emocji. Aktorzy dali fenomenalny popis swoich teatralnych zdolności. Nie jest rzeczą łatwą zagrać tak pełne sprzeczności postaci, wyrazić wahanie, włożyć w rolę tyle dramaturgii, zwłaszcza, kiedy widzowie dosłownie siedzą na scenie. Kto był na małej scenie, wie, że widz  pierwszego rzędu, gdyby miał ochotę wyrazić swoją dezaprobatę, mógłby po prostu podłożyć nogę grającym. Oczywiście, nikt nikomu nogi nie podkładał, ponieważ nie było ku temu powodów. Wszyscy zgodnie uznali, że byli świadkami wielkiego kunsztu aktorskiego.
Dodatkowym walorem była muzyka, która wykonywana była na żywo.

Jeśli jednak chodzi o sam spektakl, o jego sens… Tu nie można mówić o jednogłośnym werdykcie.
Sztuka była tak pełna metafor, domysłów, przenośni, sprzeczności i niedopowiedzeń, że właściwie każdy odbierał ją na swój własny sposób. Na jedną scenę widownia reagowała  bardzo różnie- od śmiechu, przez zażenowanie lub zmieszanie po pewnego rodzaju smutek, nostalgię. Miejscami groteskowy charakter sztuki, wyraźnie zarysowane postaci w tej dość ekscentrycznej tragifarsie zapewniły silne wrażenia. Nic nie było oczywiste.
Miejsce akcji- bliżej nieokreśloną przestrzeń biurową, można było odnieść właściwie do każdej sfery życia. A z bohaterami, a raczej z ich cechami charakteru, ich pogmatwaniem, słabościami można było się utożsamić. I choć byli tak różni, jedna emocja dominowała. Wszechogarniający strach, pozbawiający ich zwykłych ludzkich odruchów.
Ten lęk, uczucie niepewności aktorzy przekazali do tego stopnia, że wreszcie poznaliśmy, co to takiego katharsis.

I wiemy już dlaczego Grecy chodzili do teatru. Wiemy, że teatr wywołuje w nas wiele emocji.
Wiemy, że teatr nowoczesny, to nie miejsce dla zwykłych gapiów. I mamy nadzieję, że jeszcze nie jednym nas zaskoczy.

Marta Kożuchowska

I politechniczna

 

P.s. Spektakl obejrzeli uczniowie klas: I politechnicznej i prawniczej, II medycznej, angielskiej oraz III medycznej, prawniczej i angielskiej. Wyjazd zorganizowały panie polonistki Ilona Świder i Justyna Michalska oraz pani pedagog Renata Woźny.